Zapraszamy do lektury kolejnego artykułu poświęconego testom oprogramowania, których można uczyć się na WWSIS na kierunku Informatyka. Studia w obszarach technicznych lub filologicznych ponownie nie są wymagane do przyswojenia tekstu, ale przyda się chociaż drobna wiedza o tym, czym jest użyteczność. Sprawdzanie poprawności działania przedstawionej aplikacji nie jest szczególnie przyjemne, bo roi się od usterek, więc nie próbujcie tego w domu! Wystarczy nieco poczytać. 🙂
*
Historia – nauczycielka życia, jak głosi popularna, lecz chyba zbyt śmiała sentencja – to nie tylko pochód postępu albo ścierania się sił dobra i zła, jak się to często przedstawia, ale też znacznie mniej widoczne dzieje nieprzemyślanych decyzji, błędnych teorii i bezsensownych wynalazków.
Dziś nie będziemy jednak rozmawiać ani o wyprawie Napoleona na Rosję, ani o Strukturze rewolucji naukowych Thomasa Kuhna czy Złej nauce Lindy Zimmermann, ani też o żadnych zapomnianych na wieki – oby – urządzeniach mających odmienić na zawsze nasze życie takich jak wciskarka przycisków ctrl+alt+del lub przewijarka płyt DVD. Skupimy się za to na użyteczności oprogramowania, a więc zbiorze cech sprawiającym, że użytkownik otrzyma program, którego mógł oczekiwać i będzie w stanie korzystać z niego efektywnie i z przyjemnością. I nie będą do tego potrzebne żadne specjalistyczne studia (Wrocław jednak w razie czego zaprasza, nauki ci u nas dostatek).
Wykorzystamy do tego Speak Latin: Learn Latin Language Offline w wersji 1.0.17. Niestety jej cele nie są tak ambitne, jak mógłby wskazywać na to tytuł, ponieważ nie służy bezpośrednio do nauki konwersacji – temu na razie służą jedynie studia. Informatyka może ona zainteresować jako przykład prawdziwie nieudanej aplikacji. Jest to program dość ogólnego przeznaczenia skierowany do osób chcących poznać poprawną wymowę i poszerzyć swój zasób słownictwa, pogłębiając także znajomość łaciny współczesnej (co bywa przydatne, kiedy chce się choćby przeczytać tłumaczenie Harry’ego Pottera w tym pięknym języku). Aplikacja skupia się na nauce wyrazów pogrupowanych wedle kategorii tematycznych i gramatycznych. Zapamiętywaniu mają sprzyjać dodane do nich obrazki oraz nagrania audio. Program oferuje też kilka edukacyjnych gier takich jak dopasowanie grafiki do słowa albo wyrazów do kategorii. Tyle w teorii. Schody zaczynają się już od jej uruchomienia.
Speak Latin oferuje sporo wersji językowych, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że nie są raczej efektem działań ludzkich tłumaczy. Ich ocena mogłaby się więc okazać krzywdząca, zwłaszcza że już choćby okno służące do wyboru języka zawiera pewne potencjalnie zniechęcające użytkownika usterki w postaci wielu błędnie zapisanych nazw, których przykłady przedstawia poniższy screen.

Nie będziemy jednak wnikać, czy to efekt widocznych problemów z kodowaniem, skutek mechanicznego korzystania z translatora, czy też jedno i drugie. Poprzestaniemy na testach aplikacji po angielsku, bo jest to wersja domyślna i, cóż, najbardziej popularna, a przez to najważniejsza.
Sprawdźmy więc, jak dalece użyteczna jest ta aplikacja – przez obserwację, w jakim stopniu jej cechy będą przeszkadzać w posługiwaniu się nią albo jak bardzo będą odbiegać od przyjętych powszechnie standardów.
Przegląd aplikacji pozwala zauważyć takie usterki jak:
1. Brak ujednoliconej wymowy – narodowej bądź oryginalnej (tzw. restytuowanej). Jest to typowy syntezator. Jego zastosowanie znacząco odbiega od norm przyjętych w podobnych programach do nauki języka korzystających z lektorów. Podstawowym celem aplikacji jest poznanie i utrwalenie prawidłowego brzmienia słów, ale w tym wypadku nie może on zostać spełniony.
2. Brak przetłumaczenia niektórych wyrazów – np. bookstore w kategorii Town*. Widać wyraźnie, że aplikacja musi korzystać z tłumacza Google, więc jeśli ten nie dysponuje przekładem, to i Speak Latin sobie nie poradzi. Tymczasem dałoby się spokojnie wymyślić jakiś łaciński odpowiednik, np. taberna libraria (podaję za Małym słownikiem polsko-łacińskim Lidii Winniczuk). Niestety żaden program służący do nauki języka nie może mieć takich defektów, jeśli ma być użyteczny.

*Bonus dla każdego informatyka: Wrocław, czyli nasze miasto piękne jak życie, cytując współczesnego klasyka. Jak się nazywa po łacinie? A jak Odra? I czemu wcale w jej nazwie nie chodzi o wiadro? Googlujcie!
3. Nieprawidłowe tłumaczenia – np. rzeczownik smile jako subridentes (śmiejący się), czyli rzeczownik przełożony na imiesłów przymiotnikowy czynny, i to w liczbie mnogiej. Ponownie: aplikacja do nauki języka w żadnym razie nie może wprowadzać w takim zakresie w błąd, ponieważ przekreśla to efekty korzystania z niej.

4. Podawanie wyrazów w niewłaściwym przypadku, np. w bierniku zamiast w mianowniku – np. oeconomicam (dosł. „ekonomiczną”), a nie oeconomicus (ekonomiczny) w kategorii Education & Learning. Nie stanowi to dużego kłopotu dla osób co najmniej średnio-zaawansowanych, ponieważ i tak łatwo im przyjdzie odgadnąć formę w mianowniku, ale dla początkujących może to być co najmniej mylące, a z pewnością utrudnia naukę.

5. Brak rozróżnienia na zapis i brzmienie słów w kategorii Rendering phonetic, która właśnie to obiecuje. W obecnej formie podwojenie wyrazów wprowadza w błąd, ponieważ sugeruje, że podano dwie formy, zapis i wymowę, tymczasem są identyczne. Przykład: caeruleus – caeruleus (wymowa włoska: czeruleus; polska: ceruleus; restytuowana: kajruleus; mniej typowych chyba przytaczać nie trzeba).

6. Podczas odsłuchiwania listy słów po kliknięciu „play”, „stop” i ponownie „play” aplikacja odtwarza wszystkie wyrazy z wybranej kategorii od początku. Użytkownik oczekiwałby raczej rozpoczęcia od ostatniego zaznaczonego elementu. Defekt oznacza stratę czasu osoby, która musi czekać, aż aplikacja dojdzie z powrotem od początku do wskazanego przez niego obszaru.
7. Przycisk powtarzania (repeat times) działa tylko na całą playlistę. Użytkownik mógłby oczekiwać możliwości odtworzenia wybranego słowa, które chce utrwalić, uruchomienie od początku całej playlisty jest bezcelowe, jeśli są na niej w większości wyrazy już opanowane.
8. Czas opóźnienia między kolejnymi odtworzeniami podczas ich powtarzania jest niejednakowy i często niewystarczająco długi. Kilkukrotne odtworzenie nagrania w odstępach znacznie krótszych niż potrzebne na wypowiedzenie słowa na głos lub w myślach nie usprawnia procesu zapamiętywania. Problem z jakiegoś powodu dotyczy wyrazów dwusylabowych, trudno jednak powiedzieć, z czego to wynika.
9. Kategorie nachodzą na siebie semantycznie, np. food fruit, food misc, food non-veg, food veg, seafood. W efekcie użytkownik nie wie, w jakich kategoriach może szukać interesujących go słów (np. ser albo makaron – to jedzenie różne czy wegetariańskie?).
10. Kategorie są mało deskryptywne – bez ich otwarcia często nie wiadomo, co dokładnie jest w środku. Problem dotyczy np. Time i Time II. W której z nich znajdzie się tłumaczenie słowa minute? Zgadnijcie, macie 50 % szans!
W obecnym kształcie z uwagi na dużą liczbą defektów użyteczności aplikacja Speak Latin wydaje się programem ze zmarnowanym potencjałem. Nauka z jej pomocą staje się mało efektywna przede wszystkim ze względu na brak przyjętej normy wymowy (w dodatku niesłusznie prezentowanej jako identyczna z zapisem) i przytrafiające się złe tłumaczenia lub ich całkowity brak oraz podawanie form w innych przypadkach niż standardowe, a także niejasny podział na kategorie i nieprzemyślany sposób odtwarzania elementów.
Trzeba jednak zaznaczyć, że większość tych usterek nie miałaby aż tak wielkiego znaczenia, gdyby tylko włożono wysiłek w zaangażowanie prawdziwych osób do nagrań i całkowicie wyeliminowano syntezator. Wtedy mimo oczywistych problemów program byłby niezwykle cenny. Obecnie nie spełnia nawet podstawowej funkcji i wymaga znacznych poprawek. Osoby szukające wartościowych źródeł do nauki mówienia po łacinie lepiej wyjdą na korzystaniu ze sprawdzonych kanałów na YouTube i spotkań z doświadczonymi łacinnikami.
Jak zawsze zachęcamy do samodzielnych testów wybranych aplikacji, a zwłaszcza dzielenia się ze światem i ich twórcami dostrzeżonymi usterkami, łącząc (nie)przyjemne z jakże pożytecznym. Odbyte studia informatyczne na pewno przełożą się na ich wykrywalność, ale do zaobserwowania części defektów wystarczą czujność, cierpliwość i łut szczęścia. To co, spróbujecie? 🙂